Moc rytuału dostrzegłam dopiero wtedy, kiedy nasz Synek pewnego dnia zasnął o 22:40. Pomyślałam sobie: dość. Trzeba to zmienić. Ja i mój Mąż nie korzystamy zbyt często z pomocy naszych rodziców, praca mojego Męża jest dosyć elastyczna. A moja - no cóż, przed komputerem w domu (ale to jest dokładnie ten rodzaj życia, na którym mi zależy). Nie mamy niani, więc praktycznie spędzamy czas ciągle w pełnym pakiecie. I właśnie dlatego, w moim przekonaniu wieczór powinien być świętością, tylko dla mnie i dla mojego Męża. W tym wpisie opowiem Wam, co zrobiliśmy żeby odzyskać swoje wieczory.