TRYB JASNY/CIEMNY

30 faktów o mnie😜 vol. 3 - URODZINY

Jeśli to czytasz to znaczy, że... It's official. Mam 30 lat. Szybko to zleciało, a za kolejną dyszkę znów będę się dziwić i zastanawiać się: kiedy to się stało?! Zupełnie tak, jakby to było coś nadzwyczajnego, a przecież nie jest.

#20 Czas mi się skrócił

A może nie czas, ale myślenie o czasie. Jeszcze przed trzydziestką dostałam obuchem w głowę, a zawdzięczam to chorobie, która prawdopodobnie jest ze mną od dawna i już ze mną zostanie - bo BADABUM TSY, można leczyć tylko jej objawy. A przy tym jest na tyle indywidualna, że teraz jest tak, a jutro może być śmak. Może zaskoczyć wszystkim i niczym, bez jednego wzorca. Ale jak to mówią: I'm still standing! Yeah, yeah, yeah! W efekcie frazes wypowiedziany przez Kubusia Puchatka: dziś jest dziś - urósł w moich oczach do wymiaru pierwszej prawdy życiowej.

#21 Mam takie coś, że jak chcę to mam

I nie powiem Wam jak to działa, ale rzeczywiście tak mam od dzieciństwa. Jeśli czegoś bardzo chcę, to się dzieje. Pierwszy raz taką obserwację poczyniłam w dzieciństwie, kiedy bardzo mi zależało, aby Smerfy wróciły do Dobranocek (relikt przeszłości - jak ja). Dzieje się to zazwyczaj bardzo różnymi drogami. 

Ostatnio zależało mi bardzo na pewnej książce dla mojego Syna, ale miałam wątpliwości, czy kupować ją online. Już prawie nigdzie jej nie ma, więc drugie tyle co za książkę - musiałabym zapłacić za wysyłkę. Ale koniec, końców stwierdziłam no nie... Nie kupuję online. Poszłam do Biedronki i jeden jedyny egzemplarz, czekał na mnie przykryty innymi książkami. Przeceniony o 50%. Ale co do innych spraw, bardziej życiowych - też tak się dzieje. Jako 5latka zapragnęłam być żoną mojego męża, co 20 lat później się spełniło w sposób właściwie niewiarygodny dla nas obojga. 

#22 W przeszłości bywało RÓŻNIE

Moja historia jest mimo wszystko dość bogata i burzliwa, więc rzeczywiście był taki czas, kiedy moi Rodzice nie nadążali za moimi wyborami związkowymi lub truchleli na myśl o tym, co będzie dalej. Dzisiaj, z rodzicielskiej perspektywy wcale się im nie dziwię. Np. wsiadłam na motor z chłopakiem poznanym na weselu (wcale jakoś dobrze go nie znałam), a do Rodziców zadzwoniłam z festynu w Słupsku - no skrajnie nieodpowiedzialne. Ale na szczęście ta historia nie ma żadnego drugiego dna, a dzisiaj jest po prostu fajnym wspomnieniem.


#23 Bywam pyskata

Chociaż nie znoszę tego słowa, to rzeczywiście w niektórych sytuacjach trudno znaleźć lepsze określenie. Teraz już mam trochę więcej instynktu samozachowawczego niż kiedyś, ale najbardziej pamiętam taką sytuację, kiedy na koncercie TSA jakiś karku próbował mnie wypchnąć z mojego miejsca. Na pierwszy rzut oka zero mózgu, skoro kupa mięśni musiała się pchać na małą mnie, żeby tylko zdobyć więcej miejsca dla siebie. Ale ja właściwie też nie zachowałam się, jakbym miała tego mózgu więcej, bo weszłam w pyskówkę. I to na dodatek do typka, który mógłby mnie zmiażdżyć jedynym palcem, a ewidentnie miał dziwny stosunek do kobiet, skoro próbował mnie siłą wypchnąć z miejsca. Po raz kolejny, to było skrajnie nieodpowiedzialne. Rzadko kiedy denerwują mnie obcy ludzie, ale ten karku rzeczywiście mnie wyprowadził z równowagi. Dzisiaj myślę, że to była jedna z tych sytuacji, w których ma się więcej szczęścia niż rozumu. 😅

#24 W swojej głowie mogę odtwarzać filmy

Mam bardzo dużą wyobraźnię. Rozwiniętą do najmniejszych detali.  Kiedyś mi się wydawało, że każdy tak ma, dopóki nie zaczęłam o tym rozmawiać. Mogę poczuć zapach, czy usłyszeć bzyczenie pszczoły, jeśli akurat wyobraźnia poniesie mnie w tę stronę. Jest to o tyle wygodne, że kiedy byłam w różnych mało interesujących sytuacjach (np. nudny wykład), drogą ucieczki była moja głowa. 

Równocześnie potrafię podzielić swoje myślenie. Nie mam pojęcia jak to działa, ale w tym samym momencie mogłam być w swojej głowie, uszami słyszeć wykład i jeszcze robić z niego rzeczowe notatki. 

#25 Od 30 lat życia usiłuję zaprowadzić porządek, ALE...

Ciągle sprzątam, bo ciągle robię bałagan. Tak, jak po przejściu ślimaka pozostaje błyszczący ślad, tak po moim przejściu pozostaje ślad z rzeczy, które leżą nie na swoim miejscu. Trudno powiedzieć, czy aż tak bardzo jestem z głową w chmurach, czy o co chodzi, ale... Rzeczywiście jestem trudnym przypadkiem. I ciągle sprzątam, nie dlatego, że tak bardzo to lubię, ale dlatego, że muszę. Na niektóre rzeczy już znalazłam swoje metody, ale na tle 30 lat życia, nadal wypadam dosyć blado.

#26 Nie lubię siedzieć bezczynnie

Czasem mam takie chwile, że próbuję się tego nauczyć, ALE... Doprowadza mnie to nieraz do szału. Przez pierwsze dwie minuty jest w porządku, a potem cholera mnie bierze, bo widzę w każdym miejscu listę rzeczy do zrobienia i zamiast rzucić się po prostu w robienie ich, ja odpalam kurs ilustratorski albo stwierdzam, że pora znów zasadzić rośliny. A to już jest czysta głupota, bo wszystkie rośliny pod moją opieką po prostu padają. Do pewnego momentu jest cudowanie, a potem albo wyjeżdżam na wakacje, albo zapominam, że mam rośliny. Jedyna roślina, która ze mną przeżyła została zabita przez Męża, który z kolei usiłował zabić ogromnego pająka płynem na insekty.

#27 Kiedyś utopiłam rybkę

Nie jestem z siebie dumna. Miałam kilkanaście lat i chciałam przyspieszyć czyszczenie akwarium. Większy strumień wody miał mi w tym pomóc. I akwarium rzeczywiście wyczyściłam, ale bojownik się utopił. Dziś wcale się mu nie dziwię. Nie mam pojęcia, co sobie myślałam i dlaczego ten pomysł z zabójczym strumieniem wydawał mi się taki genialny.

#28 Z moich studiów filozoficznych najbardziej pamiętam ten moment wszechmocy po lampce wina

Lampka wina i pyk... Piszemy tę pracę zaliczeniową. A z każdym łykiem, każda kolejna myśl jest jeszcze bardziej genialna niż poprzednia. I ta moc, to poczucie, że teraz to już po prostu mogę wszystko. Coś, nad czym myślałam przez cały tydzień, pyknę w jeden wieczór i będzie genialnie.  A 20 minut później BANG!  Egzystencjalny kryzys, który u studentów filozofii pojawia się średnio co drugi dzień i to nie tylko po winie. To naturalna konsekwencja bycia filozofem. Taki bonus, który naprawdę zwala z nóg. 😁 Wieczorem siedzę z filozofami w Spółdzielni i okazuje się, że każdy z nas ma swojego terapeutę. Potem po raz kolejny oglądam filmy Woody'ego Allena i sama już nie wiem, czy to on tak bardzo mnie ukształtował, czy to ja zawsze byłam jedną z tych postaci.

#29 Na co dzień jestem bardzo nieidealna...

Bywam niezdarna, czasem coś zbiję, albo rozleję - przeważnie częściej, niż inni ludzie. Czasem dosłownie odbijam się od ścian, chociaż teoretycznie powinnam wiedzieć gdzie są drzwi. Tak sobie nabijam siniaki. Zawsze kiedy ktoś to dostrzegał, czułam się trochę jak osoba nieco gorszego sortu, która nieraz nie potrafi zrobić PROSTEJ RZECZY, ALE... Nie pomyślałam, że powinnam powiedzieć o tym lekarzowi. I tak, w tym roku okazało się, że ta niezdarność ma swoje podłoże chorobowe. Jasne, że dalej będę się starała nie być niezdarna, ale to, że nie zawsze mi to wychodzi - nie zależy tylko i wyłącznie od mojego chcenia, czy starań. Po prostu tak się dzieje i prawdopodobnie dalej będzie się zdarzać w różnych obszarach i konfiguracjach, chociaż ja i tak będę żyła nieco na przekór - czyli tak, jak w każdej dziedzinie mojego życia.

#30 Najważniejszą rolą w moim życiu jest bycie Mamą

Mam idealnego Syna. Wierzę, że każde dziecko zasługuje na to, aby tak właśnie myślał o nim rodzic. Aby kochał je taką miłością, która jest ponad wszystko. Mój Syn w tym roku kończy 4 lata, ale jak za 10 lat od tej pory wywinie jakiś numer - dalej będę tak myślała. I chcę żeby wiedział, że cokolwiek się zdarzy - jestem i będę dla niego. A o moją miłość nie trzeba się starać, ona po prostu jest i będzie. No matter what.

Trzymajcie się zdrowo.🍀

Cześć!

Wybrane dla Ciebie