Z Jezusem na co dzień, jak rozmawiać z dzieckiem o wierze?
Nasz Synek ma ponad półtora roku, ale rozmowy o wierze są u nas normalnym elementem codzienności. Wcześniej nasz wieczorny modlitewny rytuał składał się z błogosławieństwa, całusa w czoło i „Aniele Boży” oraz „Ojcze nasz” wypowiadanym przez nas. Odkąd nasz Synek zaczął mówić, jesteśmy o krok dalej.
Bardzo zależy mi na tym, aby nasz Syn budował relację z Jezusem. W wierze nie chodzi przecież o to, by klepać wiersze bez opamiętania. Dlatego w swojej codzienności, traktujemy Boga jak osobę, która jest pośród nas i przeżywa z nami różne wydarzenia dnia.
Możecie mi wierzyć, albo nie, ale ja jestem przekonana o tym, że nasze półtoraroczne dziecko wie, kim jest Jezus, nawet jeśli tego nie rozumie. Wierzę, że Bóg zostawia swój ślad w sercu każdego z nas i poznajemy Go tak naprawdę zanim zaczniemy używać wysublimowanej aparatury pojęciowej, czy debatować o Jego wszechwiedzy jak to czynią niektórzy.
I wtedy dziękujemy za wszystko, od smacznego ciasta, po moc wspaniałych zabaw. Za Babcię i Dziadka, którzy nas odwiedzili. Za miłych ludzi, których spotkaliśmy. Za to, że pewne sytuacje nie skończyły się gorzej, niż mogłyby.
Zazwyczaj wygląda to tak, że zadaję mojemu Synkowi pytania i on przytakuje lub zaprzecza. Najczęściej, gdy bardzo chce za coś podziękować mówi po kilka razy: Tak! Tak! Tak! w trakcie mojego wymieniania rzeczy, za które dziękujemy.
Pewnego wieczoru zapytałam go: A czy wiesz, że masz Pana Jezusa w swoim sercu? Mój Synek spojrzał na mnie tak, jakbym zapytała o coś niedorzecznego i z szerokim uśmiechem powiedział: Tak. I niezależnie od tego, co ludzie mogą sobie myśleć, totalnie wierzę mojemu dziecku. Co więcej, wierzę w to, że Bóg daje nam siebie jeszcze zanim jesteśmy w stanie wypowiadać różne słowa i prowadzić mądre rozmowy na ten temat. I dlatego relacja z Nim, jest jeszcze bardziej podstawowa niż ta z rodzicem.
W mojej opinii, Bóg najpierw wpisuje nam pewne rzeczy w serce, a dopiero później pomaga nam je wydobyć przy pomocy rozumu. Wiele można nauczyć się od swoich własnych dzieci w temacie tego, jak mówią o Bogu i z jaką otwartością umysłu o Nim myślą. Paradoksalnie to zawiły świat dorosłych kompletnie niepotrzebnie komplikuje wiele spraw.
Jeśli chcesz być na bieżąco, zapisz się koniecznie na mój Newsletter!
Słowa mogą być puste, jeśli nie płyną z serca
Jestem o tym głęboko przekonana. Osobiście nie wierzę w wartość rytuałów, które nie płyną z serca. Modlitwa, którą napisał ktoś inny jest moim zdaniem świetną pomocą w takim czasie, kiedy brakuje nam słów. Wyjątkiem jest tutaj „Ojcze nasz”, w którym właściwie zawiera się po prostu wszystko.Bardzo zależy mi na tym, aby nasz Syn budował relację z Jezusem. W wierze nie chodzi przecież o to, by klepać wiersze bez opamiętania. Dlatego w swojej codzienności, traktujemy Boga jak osobę, która jest pośród nas i przeżywa z nami różne wydarzenia dnia.
Możecie mi wierzyć, albo nie, ale ja jestem przekonana o tym, że nasze półtoraroczne dziecko wie, kim jest Jezus, nawet jeśli tego nie rozumie. Wierzę, że Bóg zostawia swój ślad w sercu każdego z nas i poznajemy Go tak naprawdę zanim zaczniemy używać wysublimowanej aparatury pojęciowej, czy debatować o Jego wszechwiedzy jak to czynią niektórzy.
Szacunek przede wszystkim
Moje dziecko nie zawsze ma ochotę gadać z Jezusem, ja też nie zawsze ją mam. Kiedy zadaję pytanie: Chcesz pomodlić się do Pana Jezusa o dobry sen? Odpowiedź czasem brzmi nie, i nie ma w tym nic złego. Szanuję decyzję mojego dziecka i mówię wtedy: Dobra, a chcesz podziękować Panu Jezusowi za dobry dzień? Odpowiedź najczęściej brzmi: tak.I wtedy dziękujemy za wszystko, od smacznego ciasta, po moc wspaniałych zabaw. Za Babcię i Dziadka, którzy nas odwiedzili. Za miłych ludzi, których spotkaliśmy. Za to, że pewne sytuacje nie skończyły się gorzej, niż mogłyby.
Zazwyczaj wygląda to tak, że zadaję mojemu Synkowi pytania i on przytakuje lub zaprzecza. Najczęściej, gdy bardzo chce za coś podziękować mówi po kilka razy: Tak! Tak! Tak! w trakcie mojego wymieniania rzeczy, za które dziękujemy.
To mi się wydaje niewiarygodne
Powiedział ktoś słysząc o naszych wieczornych praktykach. Mnie pewnie również takie by się wydawało, ale po minie mojego dziecka i sposobie zwracania się do Jezusa, rozmawiania o Nim, naprawdę widzę, że mój Synek wie kim On jest. Pomimo tego, że kompletnie tego nie rozumie.Pewnego wieczoru zapytałam go: A czy wiesz, że masz Pana Jezusa w swoim sercu? Mój Synek spojrzał na mnie tak, jakbym zapytała o coś niedorzecznego i z szerokim uśmiechem powiedział: Tak. I niezależnie od tego, co ludzie mogą sobie myśleć, totalnie wierzę mojemu dziecku. Co więcej, wierzę w to, że Bóg daje nam siebie jeszcze zanim jesteśmy w stanie wypowiadać różne słowa i prowadzić mądre rozmowy na ten temat. I dlatego relacja z Nim, jest jeszcze bardziej podstawowa niż ta z rodzicem.
W mojej opinii, Bóg najpierw wpisuje nam pewne rzeczy w serce, a dopiero później pomaga nam je wydobyć przy pomocy rozumu. Wiele można nauczyć się od swoich własnych dzieci w temacie tego, jak mówią o Bogu i z jaką otwartością umysłu o Nim myślą. Paradoksalnie to zawiły świat dorosłych kompletnie niepotrzebnie komplikuje wiele spraw.
Trzymajcie się ciepło i przytulnie,
Ahoj!
Jeśli chcesz być na bieżąco, zapisz się koniecznie na mój Newsletter!