TRYB JASNY/CIEMNY

Chodzę z Bogiem i uczę się Go chwalić

Czasami chodzą za mną zdania. Urywki z modlitw, z Pisma Świętego. Wybrzmiewają mi w głowie tak, jak piosenka, która raz usłyszana nie chce z niej wyjść. Zwykle są to krótkie komunikaty, które jak wierzę, są moim drogowskazem. Tym razem chodzi za mną zdanie „Wszelki duch Pana Boga chwali”. I chociaż ten zwrot jest używany w dawniejszej literaturze jako wyraz zaskoczenia, albo przerażenia mówiącego, to jest w nim coś więcej. Właściwie to jedno zdanie zawiera w sobie całą myśl chrześcijańską.



Proszenie jest bardzo popularne wśród katolików, dziękowanie za otrzymane łaski też idzie nam nieźle, ale gorzej jeśli zamysł Pana Boga rozmija się z naszym własnym, wtedy zaczyna się zazwyczaj obwinianie na zasadzie: „Czemu mi to zrobiłeś? Czemu mnie postawiłeś w tym miejscu i w tej sytuacji?”. A gdzie w tym wszystkim miejsce na chwałę? Podziękowanie za łaski i błogosławieństwa, też nie do końca jest chwaleniem Boga. Zwróćmy uwagę na pieśń, w której wdzięczność i chwała są od siebie wyraźnie oddzielone jako dwie różne rzeczy, choć uzupełniają się na wzajem: Chwała i dziękczynienie bądź w każdym momencie.

Mam nieodparte wrażenie, że chwała to cieszenie się Bożą Obecnością. Jest jak spotkanie z dobrym przyjacielem, którego nie chce się kończyć. To proste uczucie radości, o którym zbyt często zapominamy. Chwała to radość z tego, że Bóg JEST. Niezależnie od tego, jakie są jego plany względem nas. Warto się zastanowić jak często przychodzi nam do głowy proszenie o coś i dziękowanie za coś? A kiedy ostatnio po prostu pomyśleliśmy o tym, by cieszyć się Bogiem? Spędzić czas ciesząc się byciem z Nim? I chwaląc Go tą radością. I to wcale nie oznacza, że teraz musimy wznosić gromkie pieśni, albo czynić jakieś konkretne rytuały. Można po prostu modlić się ciszą i upływającym czasem. Przy czym chwałę można oddawać na wiele sposobów, od zwykłej prostej radości i bycia w wieczornej modlitwie, przez trwanie przy łóżku chorego, aż po pokorę wobec trudnych wydarzeń naszego życia.

Bóg składa w Piśmie Świętym mnóstwo obietnic. Naszym problemem jest jednak to, że nie do końca ufamy. I nie do końca wierzymy, że On nam daje wszystko jeszcze zanim zdążymy o to poprosić. Tak szczerze, ilu z nas usłyszałoby dzisiaj: „Wstań, idź, Twoja wiara cię uzdrowiła”? Czemu tak często patrzymy na otaczający nas świat jak na coś, co nam się po prostu należy? Ta postawa, to współczesny trąd. A gdyby tak zmienić optykę i spojrzeć na świat w kontekście daru? To często wymaga nie lada wysiłku, zwłaszcza kiedy masz wrażenie, że wykonujesz cały czas syzyfową pracę. Ale może to doświadczenie też jest darem, może jest łaską, takim łańcuchem zdarzeń, którym Bóg próbuje ciebie do siebie przyprowadzić? Z tej prostej przyczyny, że tak bardzo cię kocha i tak bardzo Mu na tobie zależy. On zostawi całe swoje stado, żeby tylko ciebie odnaleźć. A najwspanialsze w tym wszystkim jest to, że taką miłością kocha każdego z nas.

I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza, odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała. Ducha mojego chcę tchnąć w was i sprawić, byście żyli według mych nakazów i przestrzegali przykazań, i według nich postępowali. Wtedy będziecie mieszkać w kraju, który dałem waszym przodkom, i będziecie moim ludem, a Ja będę waszym Bogiem. Uwolnię was od wszelkiej nieczystości waszej i przywołam [urodzaj] zboża, i pomnożę je, i żadnej klęski głodu już na was nie ześlę. (Ez 36, 26 – 28)


Trzymaj się ciepło i przytulnie,
PODPIS


Jeśli chcesz być na bieżąco, zapisz się koniecznie na mój Newsletter!

Wybrane dla Ciebie