BLW, Montessori i inne Święte Wojny Rodziców ⚔️🍼 [edit:2025]
Po pierwsze: mody przemijają. Dziś możesz być boginią wychowania, królową zdrowego rozwoju i guru rozwoju sensorycznego, a za 10 lat... no cóż. Może się okazać, że to wszystko to już „przestarzały model”. Tak jak w latach 90. jadło się margarynę z beczki, bo „zdrowiej niż masło”. No właśnie.
Ale są rzeczy, które warto ocalić od zapomnienia– wartości nadrzędne. One się nie starzeją.
BLW – czyli Bobas Ma Wybór, a Internet Ma Opinie 🙃
Oficjalnie: Baby-Led Weaning, po polsku: „Bobas ma wybór”. Tłumaczenie takie sobie, ale filozofia sympatyczna – chodzi o to, żeby dziecko samo ogarniało jedzenie. Czyli: mniej łyżeczki, więcej autonomii. I więcej prania, umówmy się.
Ale szczerze? Nieważne, czy jesteś z obozu BLW, słoiczki, papki, czy karmienia telepatycznego. Bo wszystko jest okej, dopóki jesteś rodzicem swojego dziecka. Problem zaczyna się wtedy, gdy zaczynasz być rodzicem dla innych rodziców.
To nie jest wyścig do złotego pieluszki.
Czy naprawdę musimy sobie wchodzić w kompetencje? 😤
Rodzicielstwo w Polsce to sport kontaktowy. Ludzie potrafią się pokłócić o wszystko: o szczepionki, o mleko, o noszenie w chuście i nawet o to, czy jajko ma być na twardo, czy na miękko.
No błagam. Czy naprawdę nie możemy założyć, że każda z nas próbuje robić najlepiej, jak potrafi?
A Montessori to już obowiązek, czy jeszcze trend? 🧩
Montessori to aktualnie #hit, ale jeśli nie wpisujesz się w nurt, to... czy coś z Tobą nie tak? Czy Twoje dziecko od razu ma gwarancję nieszczęśliwego dzieciństwa?
Spoiler: nie.
Możesz być nie-Instagramową mamą i nadal wychowywać szczęśliwego, mądrego człowieka. Możesz stosować Montessori, ale nie musisz robić z tego religii. Bo nie chodzi o to, żeby być idealną, tylko żeby być obecna i autentyczna.
Wartości nadrzędne – niezależnie od mody 🧠💛
– Dzieci są po to, by je kochać. Bez warunków w regulaminie.
– Dziecko to osoba. Ma uczucia, potrzeby i własne zdanie.
– Każde dziecko jest inne. I to nie jest błąd w systemie.
– Wolność wyboru jest super, ale granice są jeszcze lepsze – bo dają bezpieczeństwo.
– Dziecko nie musi się z Tobą zgadzać. I to nie oznacza końca świata.
– Klaps to nadal przemoc. Sorry, ale „ja dostawałem i żyję” nie jest argumentem.
– Relacja z dzieckiem ma być bezpieczna. Strach tego nie buduje – on wszystko psuje.
– Kocham ≠ pozwalam na wszystko. Granice też są miłością.
– Rodzic wie najlepiej… ale tylko w kontekście swojego własnego dziecka.
– Nikt z zewnątrz (nawet dziadkowie w trybie „tajny chrzest”) nie powinien podejmować decyzji za Ciebie. To nie jest troska – to jest brak szacunku.
I na koniec – dajmy sobie spokój z tymi walkami 🤝
Zamiast kolejnych bitew o style wychowania, może lepiej pogadajmy o tym, jak się wspierać. Uczyć od siebie. I nie wpadać w obsesję „bycia idealną matką”, bo to się źle kończy nawet w bajkach.
Jeśli chcesz pokazać dziecku, że jego świat i myśli są ważne – polecam: 👉 „Czy moje plecy istnieją?” – książka, która uczy filozofowania jak ninja: lekko, celnie i z refleksją.
A jeśli chcesz, żeby wiedziało, że jego marzenia nie są głupotą, tylko planem do zrealizowania: 👉 „Moje marzenia spełniają się” – książka, która mówi: możesz. Po prostu możesz.
#DajęSłowo, Dżoano. W tej całej różnorodności chodzi właśnie o to, żeby było… po Twojemu. Ale z sercem. A nie z forum parentingowego.

