Po co Ci Question Diary? ✍️
Jeśli kochasz bullet journale, kolekcjonujesz zeszyty jak niektórzy znaczki, albo masz w głowie więcej pomysłów niż Elon na Marsie – ten wpis jest dla Ciebie. A jeśli nie – to też, bo może w końcu przekonasz się, że nie wszystko, co związane z rozwojem osobistym, musi być coachingowym bełkotem i natchnionym bredzeniem.
Question Diary, czyli terapia taniej niż psycholog 📓
To nie jest dziennik, w którym opisujesz, co zjadłaś na śniadanie i jak bardzo Cię wkurzyła sąsiadka spod piątki. To dziennik oparty na pytaniach. Serio. Jedno pytanie dziennie. Czasem dwa. Góra trzy, jeśli naprawdę nie możesz się powstrzymać. I wiesz co? To wystarczy.
Pytania są po to, żebyś coś o sobie zrozumiała. Nie, żeby grzebać się w sobie bez końca jak w starych zdjęciach na Facebooku. Ale po to, żeby wiedzieć, co działa, co nie działa, co Cię trzyma, a co pcha.
Piszesz, żeby wiedzieć, kim jesteś. Albo kim NIE jesteś 🧠
Przykład z życia: kiedy pisałam o tym, czym dla mnie jest dom – nie wyszła mi lokalizacja, tylko stan ducha. Czyli – uwaga, mądrość! – najpierw ogarnij swój mentalny strych, zanim zaczniesz marzyć o willi z ogrodem.
To wcale nie znaczy, że masz zrezygnować z marzeń. Wręcz przeciwnie. Po to jest dziennik. Żebyś widziała, jak się zmieniasz. Żebyś mogła porównać siebie sprzed roku z tą dzisiejszą. Bo jeśli chcesz spełniać marzenia, to najpierw musisz je w ogóle nazwać. Tu polecam małą książeczkę na ten temat: 👉 „Moje marzenia spełniają się” – niby dla dzieci, ale mądrzejsza niż niejeden poradnik dla dorosłych.
Pytania z Pinteresta? Serio?
Tak, serio. Bo jak nie masz weny, to się nie katuj. Wpisz "question diary" na Pinterest i masz gotowca. Możesz też pobrać aplikację – znajdziesz ją pod tą samą nazwą. Ale jeśli chcesz naprawdę myśleć samodzielnie (a wiem, że chcesz), to czasem wystarczy zapytać siebie: czego tak naprawdę dziś potrzebuję?
I nie, odpowiedź „czekolady” nie zawsze się liczy.
Co z tego wynika?
Question Diary to nie tylko pisanie. To tworzenie swojej bazy danych. Bazy, w której Ty jesteś jednocześnie autorem, analitykiem i żywym przykładem na to, że człowiek się jednak zmienia. Czasem nawet na lepsze.
A jeśli lubisz pisać i jeszcze nie przeczytałaś „Z głową w chmurach” – to teraz masz pretekst. Opowiadania, które powstały z zeszytów i marzeń. Brzmi znajomo?
#DajęSłowo – bo słowo ma moc. Szczególnie gdy zapiszesz je w swoim dzienniku.

