TRYB JASNY/CIEMNY

Jak myśleć mniej – poradnik dla nadaktywnych

Po pierwsze, ta książka jest super! – nie ma to jak dobry wstęp. Zbudowałam napięcie, a teraz będę wyjaśniać dlaczego jest super i co Wam przyniesie lektura. Jak zawsze, jest to opinia bardzo subiektywna. Mówią, że o gustach się nie dyskutuje, ale zawsze można przedstawić swoje racje.

Jeśli myślenie o robieniu czegoś zajmuje Ci więcej czasu, niż robienie tego – jesteś nadaktywny mentalnie

Ale to nie świadczy jeszcze o upośledzeniu, choć w pewnym sensie tak. Mózgi nadaktywnych różnią się od mózgów normalnych ludzi. W jednym umyśle synestezja (mój czwartek jest zielony – zawsze tak było) łączy się z hiperestezją. Pierwsze oznacza to, że słowa mogą pachnieć, smakować a nawet mieć swój kolor. Potocznie nazywa się to pomieszaniem zmysłów. Ale spokojnie. Nie jesteśmy nienormalni.



W rzeczywistości synestezja jest potężnym narzędziem, które pomaga wykorzystywać umysł w sposób, który nie zadziała u tych, którzy nie są synestetykami. Hiperestezja to pewien stan psychiczny, który przekłada się na zachowania. To swego rodzaju nadwrażliwość, która może się przejawiać różnie. Nadaktywni mentalnie, myślą za dużo, ale też zazwyczaj czują się mocno zjednoczeni ze światem i wydaje im się bardzo często, że cały świat myśli tak, jak oni. Dziwią się za każdym razem, gdy okazuje się, że tak nie jest.

Dużo mówią, a w ich duszach rozgrywa się całe spektrum odczuć. Potrafią wstać i od samego rana mieć milion pomysłów, a także milion kwestii do obgadania. Często tak jest, że oferują innym dużo, a inni… No cóż, nie są w stanie odwdzięczyć się tym samym, bo nie są nadaktywni. I np. nie potrafią aż tak okazywać miłości, jak hiperesteci, którzy zwracają uwagę na każdy szczegół. W istnienie nadaktywnych wpisane jest niezrozumienie przez społeczeństwo, a także rozmaite niedobory przejawiające się w relacjach międzyludzkich.

Co więcej, często stany doznawane są powodem do ciężkich depresji. Nadaktywni mentalnie są trochę jak takie „szczeniaczki” bo potrafią chwytać się dobrych rzeczy, ale mogą równocześnie cierpieć na przewlekłą depresję. Ciężko porównuje się ich do osób chorych na chorobę dwubiegunową, a także do tych przejawiających osobowość borderline.

Ja sama jestem nadaktywna mentalnie i wiedziałam o tym zawsze, ale czy to powód do dramatu?


Otóż nie. Jeśli wiesz kim jesteś i widzisz te różnice pomiędzy Tobą a światem, to możesz żyć panując nad swoim własnym umysłem. To prawda, musisz więcej wysiłku włożyć w to, by być tu i teraz. Innym osobom przychodzi to łatwo, ty z natury jesteś z głową w chmurach – ale i z tego da się wychodzić przy odpowiednim wysiłku.

Nadaktywność mentalna nie musi prowadzić do depresji, do rezygnacji ze świata ani z własnych marzeń. Jeśli przyjmiesz za fakt, różnice które zachodzą między Tobą a światem, możesz praktycznie wyeliminować ryzyko przeciągłego złego nastroju. Nadaktywni mentalnie mają często bardzo rozwiniętą empatię i czasami też brakuje im instynktu samozachowawczego, dlatego są wybitnie narażeni na napotkanie rozmaitych katów i popadnięcie w toksyczne relacje. Nie potrafią stawiać granic, bo wydaje im się, że wszyscy ludzie z natury są dobrzy.

Zdolności do wykorzystania

Nadaktywni mentalnie mają ogromne zasoby umysłowych zdolności do wykorzystania, choć często sami nie zdają sobie z tego sprawy, bo sabotują samych siebie z powodu różnic jakie zachodzą między nimi, a społeczeństwem.

Ale jakie to są zdolności? Powiem o sobie samej, bo najłatwiej mówić z własnego punktu widzenia. Po pierwsze, jestem w stanie nauczyć się praktycznie wszystkiego, co w moim umyśle ma kształt i kolor. Częściowo mam na to wpływ, częściowo nie mam. Zieloność czwartku jest dla mnie tak oczywista, jak niebieskość nieba dla osób, które wychodzą rano na dwór i spoglądają w górę. Nie jestem w stanie nauczyć się rzeczy, którym nie umiem nadać kształtu i koloru w umyśle – a w większości przypadków jednak potrafię to zrobić, bo mam rozwiniętą wyobraźnię i ciągle nią pracuję.

Po drugie, nadaktywni mentalnie muszą pracować umysłowo, używać wyobraźni i inspirować się. Wpływa to na ich ogólnie dobre samopoczucie i poziom szczęścia. Kiedy nie ma inspiracji i nie widzą efektów własnych działań, czują się jakby umierali. Ale kiedy mają swój flow – wszystko przedstawia im się w fantastycznych barwach i widzą świat jako zbiór możliwości.
Po trzecie, wyobraźnia to potężne narzędzie. Nadaktywni mogą jej używać do panowania nad własnymi stanami psychicznymi. Przykład? Od jakiegoś czasu doświadczam absolutnie pozytywnego wpływu autohipnozy na moje życie. Brzmi intrygująco? Być może. W istocie wszystko opiera się na kotwicach. To takie punkty zaczepienia, którymi błyskawicznie można wyprowadzić się z negatywnych stanów w pozytywne. Będzie wpis, w którym opiszę Wam jak to się robi. Na razie poprzestańmy na tym, że można, że da się i że wymaga to wyobraźni. A że nadaktywni czują całym sobą – mają wyjątkową łatwość w używaniu kotwic. ;)

Podsumowując…

O tym wszystkim jest właśnie ta książka. I naprawdę warto ją przeczytać, wzbogaci Waszą wiedzę a także pomoże zrozumieć samych siebie lub osoby nadaktywne z Waszego otoczenia. Poleciłabym ją każdemu, bo poszerza punkt widzenia i pokazuje świat, jakiego większość osób nie zna, ponieważ ten świat siedzi w głowach nadaktywnych ;)

Wybrane dla Ciebie