TRYB JASNY/CIEMNY

🌞Q&A: Wasze pytania i moje odpowiedzi: o życiu, chorobie i CODZIENNOŚCI🍀Na luzie... ☕

Jak łatwo się domyślić mój chorobowy coming out wywołał kolejne pytania, różne reakcje. Odezwały się do mnie też różne osoby na wysokich stanowiskach, chorujące na stwardnienie rozsiane z wyrazami wsparcia i swoimi historiami. Dzisiaj odpowiadam na kolejne Wasze pytania...



Jak się czujesz?

Dziękuję, dzisiaj czuję się ZDROWO, ale różnie to bywa, dlatego dużo energii w ostatnich miesiącach włożyłam w to, aby dobrze się poznać z moim ciałem i sprawdzić jego reakcje na różne rzeczy.  Raczej nie będzie dla Ciebie zaskoczeniem też to, że dużo energii wkładam w pracę z pozytywnym (ALE ZDROWYM, świadomym różnych okoliczności) myśleniem, medytacją i modlitwą (w moim odczuciu modlitwa i medytacja łączą się ze sobą nierozerwalnie).

Czy się leczysz?

Tak. Wiem, że są różne do tego podejścia. Szanuję to. Dla mnie błogosławieństwem jest to, że jestem w programie lekowym i że w miarę szybko (jak na polskie realia) udało mi się do tego programu dołączyć. Jeśli dla Ciebie to nie jest błogosławieństwo, szanuję to. SM to jest choroba o stu twarzach i każdy, kto na nią choruje, ma prawo i powinien samodzielnie (bez presji) się do niej ustosunkować. 

Czy jesteś osobą z niepełnosprawnościami?

Czasem tak, a czasem nie. Przy rzucie przez parę tygodni byłam osobą z niepełnosprawnościami. Nie z powodu niedowładu, lecz z powodu zawrotów głowy wywołanych nie błędnikiem, a neurologią. To były zawroty, które trwały przez 24 godziny na dobę (niezależnie od tego, czy miałam oczy otwarte, czy zamknięte). Nie byłam w stanie samodzielnie ustać na nogach i dotrzeć do łazienki. Schudłam wtedy 10 kg, a dlaczego to raczej nie muszę już tłumaczyć. 😉

Dlaczego czasem tak, a czasem nie?

Ponieważ miewam pewne objawy (pamiątki z rzutu), które przeszkadzają mi w niektórych, codziennych czynnościach. Czasami spodziewanie, czasami niespodziewanie. Widzę jednak, że mój upór, konsekwencja (ćwiczę jogę codziennie i nie odpuszczam, nie boję się też różnych wesołych narzędzi rehabilitacyjnych) - naprawdę MOCNO poprawiły moją sytuację. Jeszcze parę miesięcy temu widząc mnie na ulicy, pomyślelibyście, że jestem pijana albo nienormalna.

Dzisiaj patrząc na mnie, w ogóle nie widać, że jestem osobą chorą. Co więcej, przewrotność tej choroby polega na tym, że nie zawsze ją widać, ale to nie znaczy, że jej nie ma. Dlatego ważna jest dobra komunikacja z samym sobą, z własnym ciałem, ale też z innymi i otwartość w mówieniu o tym, co się dzieje.

Czy coś w moim życiu się zmieniło?

Tak. Mam jeszcze więcej szacunku do samej siebie i samoświadomości. Wiem, że nie mogę pomijać milczeniem pewnych rzeczy w moim życiu i wiem, że żeby żyć w zgodzie z tą chorobą, muszę się z nią dobrze poznać i zaprzyjaźnić, bo nikt nie zrobi tego za mnie. Jeśli coś pominę dzisiaj, to zaboli mnie to jutro. Równocześnie wiem, że mój wpływ też gdzieś się kończy (co nie zwalnia mnie z działania) i takie rzeczy, jak Boża Opatrzność, modlitwa, czy Świętych Obcowanie to nie są w moim życiu puste hasła.💕

Trzymaj się zdrowo.🍀
Cześć!

Psssyt! Jeśli spodobał Ci się ten tekst, możesz docenić autorkę, stawiając jej napój bogów (zielony przycisk👇). Powiem Ci w tajemnicy, że ona naprawdę lubi kawę. Lubi też jak skrzynka zapełnia się ofertami współpracy: kontakt@monikapawelec.pl. 😉 Pracując z nią, wspierasz jej nieoczywistą codzienność ze stwardnieniem rozsianym. 

Wybrane dla Ciebie