TRYB JASNY/CIEMNY

Czy dalej chodzę z Bogiem?

Są takie osoby, które przyprowadziło na mój blog moje otwarte mówienie o Bogu i wierze. Wiem, że mam grono Czytelniczek na Śląsku, a ostatnio niewiele było na blogu w temacie wiary. Teraz opowiem Wam z czego to wynika i co dalej.

Dysonanse, zdarzenia i inne rzeczy

Jestem szczerą osobą i nie wyznaję udawania w czymkolwiek. Na blogu przez jakiś czas nie było treści związanych z Bogiem i wiarą, bo choć nie przestałam wierzyć, to miałam dosyć ciężki czas w życiu. Złożyły się na niego różnego rodzaju kryzysy oraz ogólne przemęczenie. Nie wdając się w szczegóły, uznałam, że nie mogę pisać na ten temat dopóki nie poukładam swoich spraw. Dlatego, że moim celem nie jest mącenie ludziom w życiach (moje problemy mogłyby mieć wpływ na moje teksty), a już na pewno nie jest nim oddalanie ludzi od Jezusa, który moim zdaniem jest sercem całego świata i motorem tego wszystkiego.

Pochłonęła mnie praca, co też poniekąd było błędem, bo zaprzestałam lektury Pisma Świętego i na jakiś czas trochę się pogubiłam. Ale umówmy się, nie uważam, że każdy jest zmuszony do lektury Pisma Świętego. Ja po prostu chcę to robić, bo wierzę w Boga i chcę wiedzieć, co ma mi On do powiedzenia. I wierzę, że będę szła w dobrą stronę, tylko wtedy, gdy będę się do Niego zwracać.

Błędy na co dzień

Oczywiście popełniam takie same błędy jak każdy, nie raz po stokroć i dlatego czasem (jak każdy) się gubię. Gubię się w tym co sama myślę i gubię się w tym, co Bóg ma mi do powiedzenia. Dlatego taki stan zdecydowanie nie sprzyja pisaniu tekstów na ten temat, bo można niechcący namącić komuś w głowie i stworzyć jakąś dziwną herezję.

Moim celem w tym roku jest Bóg i praca. Choć skończył się już styczeń, za chwilę połowa lutego, czuję, że niewiele zrobiłam w tym pierwszym temacie. I chociaż robię milion rzeczy każdego dnia, czas powrócić do Źródła bo wiem, że tam jest moja siła i spokój serca, którego w ostatnim czasie i z własnej winy, bardzo mi brakowało.


Powrót do Źródła

Kiedyś przyjęłam sobie w sercu zasadę, że aby Słowo Boże było żywe trzeba nim żyć. Dalej tak uważam. Tzn. jeśli uznałam w sercu Boga i chcę z Nim iść, to muszę wiedzieć co mówi, ale z pierwszej ręki. Bo tylko tak możemy dostać ten najbardziej indywidualny przekaz. Dlatego z całego serca wierzę, że lektura Pisma Świętego jest czymś bardzo wartościowym i ważnym.

Ale równocześnie jestem przekonana o tym, że Bóg do każdego serca przychodzi w indywidualny sposób i nie ma nic w tym złego, że ludzie różnią się i pod tym względem. Bóg przy stworzeniu na pewno miał to na uwadze, bo przecież kto miałby to wiedzieć lepiej?

Czy w takim razie dalej chodzę z Bogiem?

Wierzę, że tak. I postanowiłam powrócić do mojej rutyny czytania Pisma Świętego. Nie mam pojęcia kiedy będę to robić, bo mam strasznie mało czasu, ale moje doświadczenia pokazują, że to nie ma kompletnie znaczenia. Bo wiem, że jeśli na serio podejmę taką decyzję w sercu, Bóg znajdzie dla mnie sposób żebym mogła to robić, bo Jemu również zależy na mnie. Bo każdą swoją owcę woła po imieniu, czyli indywidualnie.

Podejrzewam więc, że będzie więcej tekstów na ten temat. Ale nie chcę wymuszać tematów i wierzę, że jeśli będę miała coś napisać to po prostu to napiszę. Ale nie dlatego, że ja chcę i mam jakąś super-hiper ważną prywatę do przekazania, tylko dlatego, że Duch Święty mnie natchnie i poczuję w sercu, że powinnam to zrobić.

Ściskam Was serdecznie, trzymajcie się ciepło i przytulnie,
Ahoj!
PODPIS



Jeśli chcesz być na bieżąco, zapisz się koniecznie na mój Newsletter!

Wybrane dla Ciebie