TRYB JASNY/CIEMNY

I sypnęła łaciną... Ciężko powiedzieć

Czasami lubię sięgać po książki, które w pierwszej chwili nie kojarzą mi się z niczym szczególnym. Niejednokrotnie zdarza się, że jestem przez to bardzo pozytywnie zaskoczona, ale tym razem niestety nie mogę tego powiedzieć.



Nieszczególnie odkrywczy deszcz słów

Przez pięć lat studiowania filozofii miałam dosyć dużo do czynienia z łaciną i nie znalazłam w tej książce nic odkrywczego dla siebie. Cała oprawa graficzna nie jest specjalnie zachęcająca, a po tym, co przeczytałam dalej... Cóż wolałabym pewnie cofnąć czas i wybrać inną książkę do recenzji. Co więcej, mam wrażenie, że użyto szlachetnego języka do celu już nie tak szlachetnego.

Brak szacunku dla drugiego człowieka

Z tej broszurki (bo rzeczywiście książka formą i długością przypomina broszurę) niejednokrotnie przebija brak szacunku do drugiego człowieka. Autorka co chwilę wplata w swoje pseudo-głębokie przemyślenia krytykę kościoła katolickiego i ludzi wierzących. Ale czy to tylko krytyka? Sami oceńcie. Bo jak powiada autorka "Polacy to rozkur****** naród klęczący przy ołtarzach". 

Podsumowując...

Ta książka to dowód na to, że dzisiaj każdy może wydrukować sobie wszystko. Niezależnie od tego, czy przedstawia to jakąś wartość, czy nie. Dobrze pochwalić się znajomością martwego języka, szkoda tylko, że ten ojczysty musi umierać przy okazji. Co ciekawe, to najczęściej przy ołtarzach można było usłyszeć liturgię prowadzoną po łacinie. Tylko no cóż... Żeby mieć to na uwadze, trzeba by było uklęknąć trochę przy tym temacie.

Ja na pewno uklęknę dziś wieczorem z ogromną przyjemnością, nikomu nie zaszkodzi, a może tylko pomóc w tym ogólnym zgorzknieniu. :)  


Trzymajcie się ciepło i przytulnie <3

Wybrane dla Ciebie